Plany z przed dwóch tygodni się posypały, to fakt, ale tym razem postanowiłem nie odpuszczać i wbrew wszelkim przeciwnością chciałem ruszyć z Marysią w plener, żeby bliżej przyjrzeć się tej wszędzie radośnie witanej wiośnie 🙂 Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że nic tym razem nie stoi na przeszkodzie i nawet pogoda skłaniała do wyjścia z domu.
Nie zastanawiając się wiele, postanowiłem skorzystać z zaproszenia na pierwsze zawody w woltyżerce, jakie dostałem parę dni wcześniej z Baborówka. Zawody zorganizowało Stowarzyszenie Jeździeckie Baborówko.
Niestety do Baborówka dotarliśmy trochę za późno, na miejscu mieliśmy okazję zobaczyć ostatnią konkurencję, a później dekorację zawodników. Na szczęście, wokół jest tyle ciekawych zakamarków do zobaczenia, że nawet gdybyśmy mieli cały dzień, ciężko by było je wszystkie spenetrować. W pamięci z pewnością zostanie nam prysznic dla konia, czy ból kostki kiedy dostałem od Marii wielką gałęzią podczas walki na „miecze” 🙂
Wyjazd musimy zaliczyć do udanych, choć Marysia była trochę niezadowolona, nie znaleźliśmy kucyka na którym mogłaby bezpiecznie pojeździć, może następnym razem… 🙂
Ojejej, taką gałęzią dostać 😉 Bezcenne te wspólne chwile -)
A czy kucyki tam są? Jeśli tak, to powodzenia dla Marysi w jazdach na kucyku! 🙂
Coś jest w tych konikach, że ludzie, a szczególnie dzieci tak do nich lgną.
Basia ma rację, najbardziej bezcenne te wspólne chwile i miło, że są takie miejsca, gdzie można połączyć tę miłość do koni i możliwość spędzenia rodzinnie czasu.
Pozdrawiam 🙂
@Basia: badyl był solidny, szkrab nie musiał się nawet wcale zamachnąć, wystarczyło tylko wprowadzić go w ruch 🙂 Niestety kucyków tej niedzieli nie udało nam się namierzyć, nie wiem nawet czy w ogóle tam jakieś są. Myślę, że to nie ostatnia nasza wizyta w Baborówku, więc będziemy mieli okazję to zweryfikować 🙂
Anita: konie to niesamowite zwierzęta, choć muszę przyznać, że ja czuję przed nimi respekt 🙂 co innego Marysia, jest coraz bardziej otwarta na bliższe kontakty, a pamiętam, że kiedyś na Woli bała się podejść do ogrodzenia 🙂
Nasz rejon jakoś obfituje w stadniny, w promieniu 10 kilometrów przychodzą mi na myśl dwie, oprócz Baborówka.
uwielbiam tą wiosenną zieleń! A same zawody wcześniej już oglądaliście razem?
Jestem ciekaw, czy dzieciaki to interesuje…
Pierwszy raz widzieliśmy woltyżerkę z prawdziwego zdarzenia, zarówno mi jak i Marysi bardzo się to spodobało, choć jak wspomniałem, trochę za mało tych zawodów zobaczyliśmy. Jeśli chodzi o same konie, to najwyraźniej Maria jest nimi zafascynowana i jeśli gdzieś jedziemy, jedno z pytań brzmi: „Czy są tam konie?” 🙂
A zieleń… to jest właśnie to na co całą zimę czekaliśmy 🙂