Leśnicy mówią na to wywrót, a ja widzę wielką stratę. Stary dąb był wspaniałym drzewem, można powiedzieć wizytówką naszego lasu. Stał mocno pochylony tuż przy krawędzi lasu przy jednej z częściej uczęszczanych ścieżek. Dąb najbardziej wyróżniał przechył, kąt pod jakim stał od lat przeczył prawu grawitacji, jednak jego silne korzenie głęboko wpuszczone w ziemię mocno go trzymały.
Tego roku korzeniom zabrakło poparcia. Poziom wód gruntowych podniósł się zbyt wysoko w czasie styczniowej odwilży. Ziemia stała się miękka, nie mogła utrzymać wielkiego ciężaru, dąb padł.
Dąb miał 112 lat (jeśli nie pomyliłem się przy liczeniu słojów) i 320 cm obwodu.
Parę dni po tym jak zobaczyłem, że wielkie drzewo padło pojawili się leśnicy i pocięli dąb na mniejsze kawałki aby odblokować ścieżkę. Wtedy też zobaczyłem, że komuś jeszcze zrobiło się żal tego drzewa. Ktoś przypiął do wielkiego pnia epitafium…
„Byłeś jak wielkie stare drzewo…”
Byłeś jak wielkie, stare drzewo,
narodzie mój jak dąb zuchwały,
wezbrany ogniem soków źrałych
jak drzewo wiary, mocy, gniewu.
I jęli ciebie cieśle orać
i ryć cię rylcem u korzeni,
żeby twój głos, twój kształt odmienić,
żeby cię zmienić w sen upiora.
Jęli ci liście drzeć i ścinać,
byś nagi stał i głowę zginał.
Jęli ci oczy z ognia łupić,
byś ich nie zmienił wzrokiem w trupy.
Jęli ci ciało w popiół kruszyć,
by wydrzeć Boga z żywej duszy.
I otoś stanął sam, odarty,
jak martwa chmura za kratami,
na pół cierpiący, a pół martwy,
poryty ogniem, batem, łzami.
W wielości swojej – rozegnany,
w miłości swojej – jak pień twardy,
haki pazurów wbiłeś w rany
swej ziemi. I śnisz sen pogardy.
Lecz kręci się niebiosów zegar
i czas o tarczę mieczem bije,
i wstrząśniesz się z poblaskiem nieba,
posłuchasz serca: serce żyje.
I zmartwychwstaniesz jak Bóg z grobu
z huraganowym tchem u skroni,
ramiona ziemi się przed tobą
otworzą. Ludu mój, Do broni!
Krzysztof Kamil Baczyński
Filu, o ile ten dąb nie zostanie „sprzątnięty”, czyli pocięty na kawałki i wywieziony, to czeka go jeszcze fascynujące „drugie życie” :-))) Gorzej jeśli skończy w kominku ….. :-((( Taki wywrot, czy leżanina, to tak naprawdę początek nowego życia tego drzewa, a obecnie tzw. „martwego” drewna, na którym zacznie się rozwijać tyle życia, ile dotąd jeszcze w nim nie było. Bardzo wiele organizmów potrzebuje do życia martwego drewna, zasiedlanie będzie następowało stopniowo, wszystkie te procesy mogą trwać kilkadziesiąt, albo i dłużej w przypadku dębu, lat, w efekcie materia organiczna drzewa powróci do ziemi jako próchnica, a w międzyczasie mnóstwo organizmów znajdzie tam dom, pokarm, siedlisko do życia. Rozumiem żal po stracie drzewa, ale jeszcze większy będzie żal, jeśli to drzewo już teraz zostanie „zagospodarowane” przez ludzi, a nie oddane przyrodzie do powolnego i naturalnego rozpadu …..
Niestety,z całą pewnością skończy jako opał.W powszechnej świadomości taki duży rozkładający się kawał drewna to czyste „marnotrawstwo”.
To bardzo smutne :-(((
A można by tak prosto, Panowie autorzy książki „Drugie życie drzewa” mogliby być zapraszani do telewizji, mogliby opowiadać to co wiedzą o drugim życiu drzewa, wiedza mogłaby „iść pod strzechy”, mogłoby zacząć się coś zmieniać w świadomości ….
Basiu chciałbym, żeby dąb powoli wszedł w „drugie życie”, ale znając tutejsze realia raczej czarno to widzę. W każdym razie jeśli zostanie to szykuje się fantastyczna opowieść.
Pewien smutek i tak pozostanie, bo jak mówiłem to drzewo to prawie wizytówka naszego niewielkiego lasu, poza tym bardzo, ze względu na swoją nietypowość, je lubiłem.
Programów tv o charakterze przyrodniczym rodzimej produkcji nadal jak na lekarstwo, może niedzielne spotkania z Adamem Wajrakiem przełamią lody 🙂
Biedrzyn jak mówiłem wyżej, całkiem możliwe, że masz rację, ale może…
Bardzo wzruszające… I to epitafium…
Pocieszające jednak, że to nie ręka ludzka przyczyniła się do jego upadku.
Ta kartka przypięta pinezkami do drzewa zrobiła na mnie duże wrażenie, jeszcze się nie spotkałem z czymś podobnym, to również jest pocieszające.