Już nie pamiętam w czyjej głowie powstał pomysł sierpniowego wyjazdu na doły, a że dawno nas tam nie widzieli decyzje podjęliśmy szybko i jednomyślnie. Spakowaliśmy graty i późną nocą ruszyliśmy w kierunku Międzyrzecza by koło północy pojawić się na Wysokiej. Od razu udaliśmy się na stare miejsce, czyli na żwirownię nad jeziorem Paklicko Małe nieopodal wolnostojącego Pz. W. 775, który jak się później okazało zupełnie nie nadaje się do nocowania, wilgoć zrobiła swoje i wszędzie stoi woda. Szkoda, bo kiedyś spędzaliśmy tam sporo czasu i zostało z tamtych czasów wiele świetnych wspomnień.
Nocka minęła nam szybko, więc bladym świtem pomknęliśmy na przystanek, miejsce w którym zawsze można spotkać bunkrowców, żeby zasięgnąć języka. Zaopatrzyliśmy się u Mirki w „zestawy śniadaniowe” i już po chwili pojawił się Mały. Nie widziałem go chyba z dziesięć lat, postarzał się chłopak… chwilę pogadaliśmy i postanowiliśmy ruszyć do Pniewa licząc na obecność znajomych i spokojne zejście na dół. Z Pniewa wyjechaliśmy szybciej niż wjechaliśmy, przerażeni ilością turystów, którzy po raz pierwszy w życiu stali w pobliżu panzerwerk’a.
Pozostało nam sprawdzić co się dzieje na Pz. W. 724, na miejscu jak zwykle okazało się, że jest miło i sympatycznie, więc wiele się nie zastanawiając, rozpoczęliśmy przygotowania do długiego oblężenia 🙂
Podsumowując, wyjazd jak zawsze okazał się bardzo udany i jak zawsze za krótki. Obiecaliśmy sobie szybki powrót, ale kiedy… któż to wie, może uda się zorganizować jakiś zimowy wypad, po wczorajszym spotkaniu z kumplami z dołów, wnioskuję, że nie mogą się doczekać kolejnego wyjazdu, więc kto wie…
Więcej zdjęć w galerii