Wybór na miejsce tegorocznego letniego wypadu nad morze padł na Pobierowo. Raz, że dość dobrze znamy tą miejscowość a dwa mamy mnóstwo miłych wspomnień związanych z tym miejscem. Zważywszy, że pojechaliśmy z Marysią, musieliśmy też wziąć pod uwagę zapewnienie atrakcji przy ewentualnej niepogodzie. Pobierowo to nie Sopot czy Gdańsk, ale też nie jakaś mała miejscowość, gdzie oprócz plaży i budki z hot dogami nic więcej nie ma.
W tym roku gościliśmy w małym prywatnym ośrodku Sztil, położonym przy spokojnej i oddalonej od centrum ulicy Cichej. Ośrodek jest ogrodzony, znajduje się też plac zabaw dla dzieci, można pograć w ping ponga czy też w piłkarzyki. Pokoje ładne i czyste, przed każdym pokojem miejsce na grilla i wieczorne Polaków rozmowy.
Od dłuższego już czasu nie mogliśmy trafić z Magdą w jakieś nie podpadające w ten czy inny sposób miejsce, dopiero Ośrodek Sztil w Pobierowie spełnił prawie w 100% nasze oczekiwania i z całą odpowiedzialnością możemy polecić go innym.
Wyjazd upłynął nam szybko i nawet schowane za chmurami słońce (dwa ostatnie) nie specjalnie nam przeszkadzało. Jedyne co trochę doskwierało to wiatr, wiało niemiłosiernie przez wszystkie dni. Żeby jakoś przetrzymać na plaży musieliśmy budować prawdziwe „schrony przeciwwietrzne” z parawanów i piasku, ale kiedy „umocnienia” były już gotowe, można było spokojnie pół dnia plażować.
Niewątpliwą atrakcją było wesołe miasteczko stacjonujące przez całe wakacje w Pobierowie, Marysia była tam częstym gościem i ciężko było ją stamtąd wyciągnąć. Sam też poczułem chęć zwiększenia sobie poziomu adrenaliny i wsiadłem na Break Dance’a, wrażenia… kiedy wysiadłem miałem kolana z waty. Poza tym, dwa dni gościliśmy dziadków, wpadli też nasi przyjaciele, Kaśka i Radziu z Majką.
Wyjazd możemy zaliczyć do udanych, minął jednak zbyt szybko i trwał zdecydowanie za krótko, byle do następnego roku.